Ja wiem, że dzisiaj jest niewygodnie, a nawet nie wypada, mówić o mordach, jakich dokonali Ukraińcy na cywilnej ludności polskiej w czasie Powstania Warszawskiego, ale o tym mówić należy, bo należy znać całą prawdę o tym tragicznym fragmencie naszej skomplikowanej historii.
Wiem też, że narażę się możnym i wpływowym tego świata, ale nic na to nie poradzę, bowiem, jak powiadał, Arystoteles, drogi mi Platon, ale jeszcze droższa prawda. Właśnie obchodzimy kolejną rocznicę tego patriotycznego zrywu Polaków przeciwko niemieckiemu okupantowi. Historiografia jest już bardzo bogata w fakty, ale wciąż znajdujemy w niej rzeczy do wypełnienia. Spójrzmy na ówczesną rzeczywistość poprzez dostępną nam dzisiaj literaturę, poprzez badania historyków i specjalistów od dziejów Rzeczypospolitej, poprzez dokumenty, informacje i relacje świadków. Toczy się poważna debata, czy Powstanie należało wszczynać, czy też nie. Zwolennicy i przeciwnicy ciągle ostrzą miecze. Ale bez względu na to, komu przyznamy rację, jedno jest pewne: powstańcy wykazali się ogromnym heroizmem, a mieszkańcy stolicy mocno ich wspomagali. Poza samymi Niemcami, udział w tłumieniu Powstania brali też Ukraińcy. I zapisali się jak najgorzej, szczególnie w rzezi Woli, ale nie tylko. Mamy aż nadto dowodów na ich okrucieństwo, bestialstwo i krwiożerczość. Będę się tutaj wspomagał lekturami znanych mi książek, a także źródłami internetowymi1.
Przypomnijmy, że Armia Krajowa walczyła z potężną niemiecką nawałą. Zginęło wówczas ok. 18 tys. powstańców i 150–200 tys. ludności cywilnej, a stolica Polski miała przestać istnieć. Do tego też przyczynili się Ukraińcy, którzy wcześniej, od 1939 r. przećwiczyli już mordy na obywatelach polskich Kresów, wyrzynając w pień ok. 200 tys. ofiar. Mieli więc już wprawę. To trudny i ciężki moment w ukraińskiej historii, wciąż przez nich nierozliczony. Ich badacze starają się umniejszyć zakres tych zbrodni, a nawet im zaprzeczyć. Znamy powojenne wypowiedzi ukraińskich emigrantów, takich jak Łewyckyj i Ortynskyj, którzy robili wszystko co mogli, by wbić w świadomość Europy fałszywy przekaz z tamtego okresu. Wręcz twierdzili w paryskiej „Kulturze” (nr 56 i 61 z 1952 r.), że ukraińska dywizja SS Galizien nie uczestniczyła w tłumieniu Powstania Warszawskiego. I ironicznie dodawali, że dla Polaków każdy, kto nie był Niemcem, mógł być Ukraińcem. Podobną postawę przyjmowali też inni obrońcy kłamstwa, choćby Taras Hunczak, zaprzeczający prawdzie na łamach brytyjskiego „The Guardian Weekly”. Tak samo czynili: Wasyl Weryha, autor książki Dorohami druhoj switowoj wijny…, czy L. Szankowskyj. W mniejszym czy większym stopniu wspierali ich także niektórzy, pożal się Boże, polscy badacze, jak choćby Andrzej Zięba, autorzy miesięcznika „Znak” i, rzecz jasna, „Gazeta Wyborcza”. A Kazimierz Podlaski (Bohdan Skaradziński) w książce Białorusini, Litwini, Ukraińcy, powiada, że Ukraińcy stanowili 1,5 proc. garnizonu (niemieckiego w Warszawie), więc o ich roli pacyfikatorów Powstania nie będzie można poważnie mówić.
Tylko nie wspomina, że owe 1,5 proc., to, jak obliczyli specjaliści, 270 zabitych i 75 ciężko rannych powstańców, 3 tys. zamordowanych cywilów i zniszczonych całkowicie 156 budynków (Encyklopedia Warszawy, Warszawa 1994, s. 687). Niewiele, prawda?! A przecież, o czym mówi sam Władysław Bartoszewski (Dni walczącej stolicy. Kronika Powstania Warszawskiego) Ukraińcy stanowili znacznie większy odsetek żołnierzy niemieckich w Warszawie. Pewne wydaje się, że ukraińska kompania policyjna, stacjonująca przy alei Szucha, stanowiła 150-osobową część dywizji SS Galizien. Informuje o tym Adam Borkiewicz (Powstanie Warszawskie). A potwierdzają to inni, choćby Aleksander Kamiński w książce Zośka i Parasol. Z całą więc pewnością ukraińscy żołnierze tej dywizji mają na rękach krew warszawiaków. Nawet autor GW, Maciej Kledzik, w artykule Kim byli sprawcy rzezi na Woli i Ochocie (1 sierpnia 1990) musiał przyznać: Na Marszałkowskiej samochody rozbite zostały ogniem powstańców. Ukraińcy ukryli się w okolicznych domach, gdzie wymordowali wielu mieszkańców, w tym kobiety i dzieci (…). Z kolei Józef K. Wroniszewski (Ochota 1939–1945) opowiada: (…) ruszyło od Wawelskiej natarcie kompanii SS „Galizien” (…) Jakaś młoda dziewczyna rozpacza. To kilku Ukraińców ją zgwałciło: płacze, modli się, przeklina. Kto ją pomści?… W mordowaniu ludności cywilnej brali wybitny udział ukraińscy nacjonaliści. Idźmy dalej: Stanisław Wachowiak (Wspomnienia w „Zeszytach Historycznych”: (…) Ukraińcy w drugi dzień Powstania wymordowali na ul. Wiejskiej całą rodzinę. Także Legion Wołyński zabijał warszawiaków.
Janina Popiel, łączniczka w VII zgrupowaniu „Ruczaj” AK, daje świadectwo, że słyszała, jak jeden z ukraińskich zbirów chwalił się, że jego oddział wkroczył do Warszawy po to, by rizaty Lachiw (Losy Polaków i Ukraińców). Z kolei Edward Serwański i Irena Trawińska w pracy Zbrodnia niemiecka w Warszawie 1944 r. nie mogą się uwolnić od obrazów gwałtów i straszliwych mordów, jakich dokonywali ukraińscy bojowcy. Zaś Zbigniew Zaniewski w utworze Powstanie i potem mówi jednoznacznie: (…) Nie lękała się śmierci (…) Niemców (…) Budziła siebie i innych po nocach, krzycząc, że Ukraińcy… są już w bramie.
A jeden z nich z ugrupowania słynnego rzeźnika Polaków, Petra Diaczenki, w pamiętniku tuż przed swoją śmiercią pisał: Przyszło nam zginąć albo z ręki Polaków, albo z ręki swoich braci i ojców, albo z ręki Niemców – naszych sojuszników. Gdziekolwiek pójdziesz, wszędzie czeka nas kula albo granat, tu w Warszawie każde okno dyszy śmiercią.
O tłumieniu Powstania przez Ukraińców piszą także historycy niemieccy. Guenther Deschner w Warsaw Rising powiada: Powstanie dało Ukraińcom idealną możliwość ujścia dla ich głęboko zakorzenionych antypolskich urazów. A jego kolega Hanns von Krannhals, autor książki Der Warschauer Aufstand 1944 (…) potwierdza, że zbrodnie ukraińskie były przerażające. Także gen. Reinefarth o Ukraińcach mówił wprost: dzicz wschodnia.
I na koniec przypomnijmy, co napisał Marek Hłasko w opowiadaniu Drugie zabicie psa („Kultura” nr 1–2, 1965, Paryż): (…) widziałem w czterdziestym czwartym roku w Warszawie, jak sześciu Ukraińców zgwałciło jedną dziewczynę z naszego domu, a potem wyjęli jej oczy łyżką do herbaty; i śmieli się przy tym i dowcipkowali (…).
Takie zbrodnie znane były wtedy całej powstańczej Warszawie. My też o nich nie możemy zapomnieć. Chcielibyśmy, by nasi wschodni sąsiedzi zrzucili z siebie to ciężkie brzemię, przyznali się i do tej straszliwej zbrodni, tak samo jak do ludobójstwa na Kresach, przeprosili Polaków, a przede wszystkim Warszawę i warszawiaków i na nowo ułożyli stosunki z Polską, tylko w świetle prawdy. Wtedy, być może, zaczęłaby się prawdziwa droga do wzajemnego zaufania. W przeciwnym razie do niczego nie przyda się w wyższych i wybranych sferach fałszywa propaganda z obu stron o wzajemnej przyjaźni, do niczego nie przyda się wspólna parada żołnierzy polskich i ukraińskich, ponieważ naród polski zna prawdę i nie przebaczy, dopóki nie usłyszy: Przepraszamy.
=================
https://warszawskagazeta.pl/felietony/jadlospis/item/5079-jak-ukraincy-mordowali-warszawe
nigdy zadnej przyjazni z ludobojcami